Jared jechał ulicą, której nie znałam. Na lewo i prawo rozpościerały się wille, duże wiktoriańskie domy.
Wjechał na podjazd wielkiej rezydencji. Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi.
- To jest twój dom? - zapytałam będąc wciąż w lekkim szoku.
- Mhm. - Mruknął.
Na ganku przed domem stał mężczyzna o długich, czarnych włosach z brodą; zawzięcie palił papierosa.
Patrzył to na Jareda, to na mnie. Ciepło się uśmiechnął i wydmuchnął dym.
Kiedy przekroczyłam próg szklanych drzwi domu, zmarszczyłam czoło czując... coś jak spalenizna.
- Kurwaaa Tomo! - krzyknął ktoś, zdaje się z kuchni.
Leto widząc warstwę dymu, przy suficie pobiegł do pomieszczenia skąd słychać było krzyk.
Gestem pokazał mi, żebym szła za nim. Kaszlnęłam, lekko dławiąc się dymem.
Nigdy nie lubiłam tego zapachu. Między innymi właśnie dlatego nie palę.
- Co ty znowu zrobiłeś, pojebie?! - wykrzyknął Jared, szybkim ruchem biorąc jakąś szmatkę zaczął odganiać dym.
Nie czekając na żadne polecenia, i nie zważając na ich przekrzykiwanie się nawzajem otworzyłam okno na oścież.
Miałam wrażenie, że zaraz się uduszę więc wyszłam tymi drzwiami co weszłam. Bynajmniej tak mi się zdawało.
W
salonie - chyba - siedziały dwie osoby. Jakiś opalony brunet z czarną
panamą na głowie i ten sam mężczyzna co stał i palił papierosa. Ostatni
raz odkaszlnęłam i przetarłam oczy.
- Co tam się stało? - zwróciłam się do nich pokazując kciukiem na drzwi za sobą.
- Długa
historia - odpowiedział "brunet-z-panamą-na-głowie" - Najpierw była gra w
karty, później nam się nudziło to postanowiliśmy, że coś zrobimy
do jedzenia i zrobimy sobie długi, nudny maraton filmowy. Ale jak na
razie stanęliśmy na żarciu, które się spaliło - kontynuował i uśmiechnął
się.
Wstał
i podał mi rękę - Braxton Olita, miło mi poznać - ujął moją dłoń i
złożył na niej pocałunek - A to Tomo. Tam w kuchni to Shannon, a Jareda
pewnie znasz.
- Alyson Kelleher - powiedziałam niepewnie. Uśmiechnęłam się do Tomo za plecami Braxtona.
Odwzajemnił gest. Usiadłam na fotelu, który był prostopadle do białej skórzanej kanapy.
-O, Kelleher? Super, co u Tima?
- Nie wiem, dobrze chyba.
Rozmowę prowadziliśmy we dwójkę, gdyż Tomo był bardziej zainteresowany meczem lecącym w telewizji.
- Shann
ile razy ci mówiłem, że metalu nie wkłada się do mikrofalówki? - do
pokoju wpadł rozzłoszczony Jared. - A w piekarniku nie trzyma się ciasta
aż cztery godziny! No błagam, aż taki głupi chyba nie jesteś?
Zaraz za nim wybiegł znajomy mi już facet. Shannon jak mniemam. Czyli to z nim wymieniałam się spojrzeniami?
Po raz kolejny uśmiechnął się do mnie w ten czarujący sposób.
- Spadaj, to jest fotel króla domu, czyli mnie - zwrócił się do mnie Jared.
- W
takim razie jestem intruzem - założyłam nogę na nogę w zadziwiająco -
nawet dla mnie - erotyczny sposób. - Nawet mi tu wygodnie - oparłam się i
złośliwie wyszczerzyłam zęby. Głośno odetchnął.
- Uuu... Jesteś pierwszą, która tu wtargnęła. Już cię lubię - zaśmiał się Braxton.
Jay usiadł na kanapie i z rezygnacją pokręcił głową.
- Że
co? I ty już się poddajesz? Wow. Jestem pewien, że przekonały go twoje
nogi. Mogę zabrzmieć jak kompletny dupek, czyli zupełnie jak Jared, ale masz
najpiękniejsze nogi jakie widziałem - odparł Shannon.
Nie
cierpię komplementów. Nigdy nie wiem co mam wtedy zrobić. To był taki
głupi komplement, ale w jego ustach zabrzmiało to...jakoś tak
przyjemnie.
- Dzięki, chyba - kąciki moich ust delikatnie się podniosły.
- I to jest ten uśmiech, który tak mi się spodobał.
Zamknij się już, bo się zarumienię,błagałam w duchu.
Zupełnie jakby mi czytał w myślach, przestał.
Jared.
Shannon zaczynał mnie już wkurzać. Ciągle z nią flirtował, a co gorsza... jej się to podobało.
Gdybym ja powiedział "masz najpiękniejsze nogi jakie widziałem" nazwałaby mnie zboczeńcem.
Wniosek:
Nieważne jaki komplement powiesz kobiecie, ważne kto go powie.
Nagle przypomniało mi się po co tu przyszliśmy. Leniwie wstałem i podszedłem do niej.
Nachyliłem się i szepnąłem:
- Będziemy tu tak siedzieć, czy wreszcie weźmiemy się do roboty?
Głośno westchnęła i wstała. W końcu pojęła, że czas nam ucieka.
Otworzyłem
jej drzwi mojego pokoju; posłusznie weszła do środka. Chłopaki patrzyli
się dziwnie, prawdopodobnie myśleli, że będziemy TO robić. Shannon
rzucił mi pytające spojrzenie. W odpowiedzi pokręciłem głową i
dołączyłem do Alyson.
- Więc, czym chciałbyś się pochwalić? - zaczęła.
Podszedłem do szafki przy telewizorze i zacząłem szukać jakiejś płyty. Sam nie wiedziałem czego szukam,
nie potrafiłem się skupić. Być może dlatego, że na moim łóżku siedziała piękna kobieta, której nawet nie mogłem dotknąć, czy pocałować. Rzadko się zdarzało żeby w moim pokoju była kobieta, z którą nie spałem oprócz mojej mamy, Vicki i Emmy.
Obiecałeś, że się zmienisz.
Zmienię. Już zmieniłem.
No chyba nie bardzo skoro nadal masz takie świńskie myśli o każdym osobniku płci żeńskiej?
Zamknij się, staram się.
Znów kłóciłem się z głosem mojej podświadomości. A może to moje sumienie?
Zorientowałem się, że stoję w bez ruchu, a Alyson wpatruje się we mnie pytająco.
- Wiesz... Masz jakiś pomysł w ogóle? W sensie, jaka tematyka tego krótkiego filmu? - odezwałem się.
- Hmm...
Wczoraj tak jakoś natchnęło mnie trochę. Pomyślałam, że skoro masz
zespół czy co to tam jest, to może jak wygląda życie w ciągłym
koncertowaniu?
- O,
czyli jednak myślałaś o mnie - uśmiechnąłem się, a ona teatralnie
wywróciła oczami. - Ale to nie jest zły pomysł. Tylko teraz mamy dwa
koncerty i kilka wywiadów, bo za nie całe dwa tygodnie wyjeżdżamy. Może
da się coś zrobić... - zamyśliłem się.
- Masz
może jakieś skrawki koncertów czy kulis? Wiem, że ja to mam nakręcić,
ale po prostu nie mamy tyle czasu, a temat jest trochę skomplikowany.
Uśmiechnąłem się nieśmiało.
- To
jest nasza najdłuższa i najnormalniejsza rozmowa, zauważyłaś to?
Wracając do... Tak mam coś tam nakręcone, co miało być wykorzystane
jednak nastąpiła mała zmiana planów. Może ci się coś z tego przyda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz