- O czym rozmawialiście "po"?
W drodze do kawiarni Sophie próbowała wyciągnąć ode mnie jak najwięcej chociaż nie wiem co ją to obchodzi. Im mniej wiedziała tym lepiej.
W połowie drogi zmieniłyśmy kierunek na moje mieszkanie.
- Skoro nie chcesz nic powiedzieć, powiedz przynajmniej dlaczego jakiś gościu cały czas za nami łazi? - Odwróciłam się i zauważyłam mężczyznę średniego wzrostu z aparatem na szyi. Głośno westchnęłam.
- Bo jestem dziewczyną Shannona Leto i teraz próbują wychwycić jakiś skandal. Wiesz o co chodzi. - Machnęłam na to ręką i wyjęłam z kieszeni telefon sprawdzając godzinę. - Ale nie martw się. Dopóki nie spotkam się z nim albo z jakimś innym facetem, nasze zdjęcia powinny być jedynie w internecie.
- Pocieszenie. Ale przypomniałaś mi o czymś. Wczoraj nudziło mi się, więc poszperałam trochę w necie. Nie masz pojęcia ile tam jest waszych zdjęć! To jak wychodzicie od fryzjera, jesteście w parku, nawet ktoś wam na koncertach zdjęcia robił. Albo ty i Jared, czy Harry. Rozchodzą się plotki, że to niby na trzy fronty.
Wywróciłam oczami.
- Sophie, nie interesuje mnie to... - zaczęłam, lecz ta mi przerwała.
- Teraz część, która ci się spodoba albo nie. Jedni pisali, że bardzo ładnie ze sobą wyglądacie, że wyglądacie na szczęśliwych, że Shannon wreszcie sobie kogoś znalazł. I bardzo duża część osób pisała, że jesteś ładna, ale nikt nie spodziewał się, że Shannon właśnie gustuje w kimś takim. Jeszcze inni, albo raczej inne, pisały, że masz się od niego odczepić, bo on jest ich. I było takich osób całkiem sporo. Tak czy inaczej, większość wam kibicuje. - mówiła z prędkością karabinu maszynowego, udało mi się zrozumieć tylko część z tego co powiedziała.
- Ktoś na jakimś forum nawet wydał twoje imię. Podejrzewam, że to ta suka z dziennikarstwa Rachel. Wiesz, ta wysoka, farbowana brunetka. Domyślają się teraz, że jesteś spokrewniona z Timem. I jeszcze wasi wielbiciele, wiesz jak was nazywają? - prawie pisnęła. - Shaly. Słodko, nie? - w ogóle nie rozumiałam jej entuzjazmu. Przecież to ja spotykałam się z perkusistą znanego zespołu, a nie ona. Nie zależało mi na rozgłosie.
- Dalej nie wierzę, że sprawdzałaś mnie na necie. - Pokręciłam głową z dezaprobatą.
W drodze do kawiarni Sophie próbowała wyciągnąć ode mnie jak najwięcej chociaż nie wiem co ją to obchodzi. Im mniej wiedziała tym lepiej.
W połowie drogi zmieniłyśmy kierunek na moje mieszkanie.
- Skoro nie chcesz nic powiedzieć, powiedz przynajmniej dlaczego jakiś gościu cały czas za nami łazi? - Odwróciłam się i zauważyłam mężczyznę średniego wzrostu z aparatem na szyi. Głośno westchnęłam.
- Bo jestem dziewczyną Shannona Leto i teraz próbują wychwycić jakiś skandal. Wiesz o co chodzi. - Machnęłam na to ręką i wyjęłam z kieszeni telefon sprawdzając godzinę. - Ale nie martw się. Dopóki nie spotkam się z nim albo z jakimś innym facetem, nasze zdjęcia powinny być jedynie w internecie.
- Pocieszenie. Ale przypomniałaś mi o czymś. Wczoraj nudziło mi się, więc poszperałam trochę w necie. Nie masz pojęcia ile tam jest waszych zdjęć! To jak wychodzicie od fryzjera, jesteście w parku, nawet ktoś wam na koncertach zdjęcia robił. Albo ty i Jared, czy Harry. Rozchodzą się plotki, że to niby na trzy fronty.
Wywróciłam oczami.
- Sophie, nie interesuje mnie to... - zaczęłam, lecz ta mi przerwała.
- Teraz część, która ci się spodoba albo nie. Jedni pisali, że bardzo ładnie ze sobą wyglądacie, że wyglądacie na szczęśliwych, że Shannon wreszcie sobie kogoś znalazł. I bardzo duża część osób pisała, że jesteś ładna, ale nikt nie spodziewał się, że Shannon właśnie gustuje w kimś takim. Jeszcze inni, albo raczej inne, pisały, że masz się od niego odczepić, bo on jest ich. I było takich osób całkiem sporo. Tak czy inaczej, większość wam kibicuje. - mówiła z prędkością karabinu maszynowego, udało mi się zrozumieć tylko część z tego co powiedziała.
- Ktoś na jakimś forum nawet wydał twoje imię. Podejrzewam, że to ta suka z dziennikarstwa Rachel. Wiesz, ta wysoka, farbowana brunetka. Domyślają się teraz, że jesteś spokrewniona z Timem. I jeszcze wasi wielbiciele, wiesz jak was nazywają? - prawie pisnęła. - Shaly. Słodko, nie? - w ogóle nie rozumiałam jej entuzjazmu. Przecież to ja spotykałam się z perkusistą znanego zespołu, a nie ona. Nie zależało mi na rozgłosie.
- Dalej nie wierzę, że sprawdzałaś mnie na necie. - Pokręciłam głową z dezaprobatą.
***
- Wciąż nie mówisz mi o wszystkim. Czuję to. - Sophie wciąż wracała do tematu Leto. Zaczęło mnie to nieco irytować, więc postanowiłam jej powiedzieć nieco więcej.
- Powiedział, że mnie kocha, jasne? To wszystko. - Przekręciłam klucz w zamku i weszłyśmy do środka.
- Boże! I ty mi tego nie powiedziałaś wcześniej? Nie rób sobie nadziei, Aly. "Ja ciebie też" z ust faceta nie zawsze coś znaczy. - Mruknęła rzucając torbę na kanapę.
- Tylko, że... Nie powiedział "Ja ciebie też", tylko prawdziwe "Kocham cię". I powiedział to pierwszy. Myślę, że ja również go kocham. Tęsknię za nim, gdy nie ma go chociażby godzinę. Gdy przychodzi mam ochotę się do niego przytulić i nigdy nie puszczać. Było nam trudno przez te kilka dni, gdy go nie było, a to było po zaledwie dwóch pocałunkach. Co teraz jeśli już jesteśmy ze sobą znacznie bliżej... - Powiedziałam wszystko na jednym tchu, a przerwałam tylko dlatego, że usłyszałam dźwięk esemesa. Uśmiechnęłam się szeroko czytając treść.
"Jesteś w domu? Będę za niedługo. - S."
- Zgaduję. Shannon zaraz będzie? - Sophie uniosła brwi.
Wystawiłam jej język.
- Nie myślisz, że to takie przedwczesne "kocham cię"? Jeśli ktoś mówi to tuż po seksie, nie zawsze jest to rozsądne. - Wróciła do tematu po raz kolejny.
- Nie. Nawet jeśli "przedwczesne", to zamierzam się cieszyć tą chwilą kiedy odwzajemnia moje uczucia. - Usiadłam na kanapie i zaczęłam się bawić palcami. - Sophie, myślę, że go kocham. Nawet jeśli to za wcześnie, to... to trudno. To pierwszy facet po Nicku, przynajmniej pierwszy, do którego coś poczułam. I... Cholera. - Ręce opadły mi bezwładnie, pod wpływem tego z czego zdałam sobie teraz sprawę. - Chyba kocham go bardziej niż Nicka. - Przegryzłam dolną wargę wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą. Kiedyś wydawało mi się to niemożliwe; oddałabym życie za Nicka. Kiedyś. Teraz coś podobnego czułam do Shannona. Po tym miesiącu, czy dwóch, zakochałam się w facecie o prawie dwadzieścia lat starszym, a do Nicka przekonywałam się prawie dwa lata. Kurwa.
- Dobra, lepiej żeby Shannon nie umierał na raka, czy coś tam, bo nie chcę słuchać znowu jakie ty to masz połamane serce. - Wyznała na głos Sophie.
Zmierzyłam ją wzrokiem i nastała chwila ciszy. Co w towarzystwie Sophie było trudne do utrzymania. Słychać było tylko pstrykanie klawiszy na jej komórce i parsknięcie. Cisza nie potrwała długo, tak jak myślałam.
- Nie uwierzysz. - Wyszczerzyła oczy, a ja westchnęłam ciężko.
- Ostatnio dosyć często to powtarzasz. - Zauważyłam, co zignorowała.
- Baby z naszego kierunku nagle zaczęły nas lubić, wiesz?
- Wiem. Wysyłały mi wiadomości na twitterze z docinkami i załącznikami do zdjęć. Czasami z prośbami o numery telefonu Marsów. Żałosne. - Skomentowałam.
Do czasu przyjścia Shannona głównie rozmawiałyśmy o innych. Plotkowałyśmy czego dawno nie robiłam i nie lubiłam za bardzo robić. Ale taka była natura Sophie. Wbrew pozorom, to była dobra dziewczyna.
Shannon.
- Lubię twoje łóżko. - Uśmiechnęła się Alyson, kładąc się na nim i patrząc w sufit.
Stwierdziliśmy, że szkoda dnia (naszego ostatniego) na oglądanie filmów, więc poszliśmy do mnie. Tak jakby to miało pomóc trzymania daleko od siebie Lyss i Jareda.
Podszedłem do łóżka i nachyliłem się nad nią, podpierając się rękoma po obu stronach jej twarzy.
- Czy to jakaś aluzja? - delikatnie musnąłem jej usta.
- Nie wiem, może. - Cicho się zaśmiała gdy zacząłem całować ją po szyi. - Ale nie zrobię tego kolejny raz, kiedy twój brat jest obok i nawet może wejść w każdej chwili. - Przerwała mi.
Westchnąłem i usiadłem na brzegu łóżka.
- Nigdy nie byłaś na górze, prawda? - uśmiechnąłem się.
- Nie, a co? - zmarszczyła brwi.
- Chodź. - Wyciągnąłem do niej rękę, którą niepewnie chwyciła. Wyjąłem z szuflady biurka srebrny klucz i wyszliśmy z pokoju. - Ja i Jared mamy swoje prywatne miejsca. Jednym z nich jest pokój na górze. Dźwiękoszczelny, a klucz do niego mam tylko ja. Jared ma swój własny, często się w nim zamyka jak chce napisać jakąś dobrą piosenkę. Ja śpię w swoim, kiedy on sprowadza do siebie jakieś panienki. - Weszliśmy po schodach, cały czas trzymając się za ręce. - Jeśli Jared zauważy, że schodzimy z góry domyśli się. Dlatego oficjalna wersja jest taka, że graliśmy w bilard, okej?
- Macie bilard? - zdziwiła się.
Włożyłem klucz w zamek drzwi i go przekręciłem. Gdy byliśmy w środku zamknąłem drzwi ponownie, gwarantując, że nikt nam nie wejdzie. Włożyłem palec w kieszeń jej spodni i przyciągnąłem do siebie.
- Możemy później zagrać, jeśli chcesz. - Pocałowałem ją w szyję.
- Na razie mam ciekawsze rzeczy, którym mogę poświęcić czas. - Uśmiechnęła się i złączyła nasze usta.
- Na prawdę? Jakie? - droczyłem się z nią, kiedy ta zdjęła ze mnie koszulkę, a ja zrobiłem to samo z jej ubraniem.
- Ty. - Przyciągnęła mnie do siebie za kark i wylądowaliśmy na łóżku. - Ale musimy się pospieszyć, nie mamy na to całego dnia.
Alyson.
Zrobiliśmy to już drugi raz tego dnia. No bo noc też się liczy, prawda?
- Jak stoimy z czasem? - zapytał Shannon, jeżdżąc opuszkami palców po moich nagich plecach. Jedyne co okrywało moje ciało to biała pościel i góra bielizny.
Wyciągnęłam rękę spod poduszki w stronę szafki nocnej, na której leżał mój telefon.
- Minęło półtorej godziny. Nieźle. - Odpowiedziałam.
- Chyba czas wstawać. Nie marnujmy dnia na przeleżenie go w łóżku. Gdzie jeszcze nie byliśmy razem w LA?
- Nie mam pojęcia. Może plaża? - zaproponowałam.
- Może być. - Wzruszył ramionami i wstał z łóżka, a ja zrobiłam to samo.
Ubrałam się i podeszłam do lustra. Przeczesałam palcami rozczochrane włosy, a w odbiciu w lustrze obserwowałam Shannona za mną. Wskoczył w spodnie, a potem przełożył przez głowę koszulkę. Wciąż nie miałam pojęcia dlaczego ja, a nie jakaś Megan Fox czy równie dobrze Adriana Lima. W tym momencie sama się zdziwiłam, jak ja do cholery podbiłam jego serce. Brzmi banalnie, ale wydaje się być prawdziwe. Poszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- Ładnie razem wyglądamy, nie? - pocałował mnie w policzek.
Musiałam przyznać mu rację. To była prawda, co potwierdził jeszcze pewien czas temu Mike z Linkin Park. Pomimo, iż wcale nie byliśmy wtedy razem.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżał. - Wyznałam.
- Ja też nie. Ale wiesz, że muszę i że możesz jechać z nami. - Przypomniał, ale to nie wchodziło w grę.
- Ale wiesz, że i tak się nie zgodzę. - Odgryzłam się.
- Ale wiesz, że i tak cię kiedyś namówię. A jeśli nie, to sama się zgodzisz. Zadzwonisz do mnie zrozpaczona i powiesz, że usychałaś i umierałaś z tęsknoty za mną.
Parsknęłam śmiechem.
- Nie schlebiaj sobie. - Odwróciłam się do niego twarzą. Jego dłonie leżały na mojej talii, kiedy ten przyciągnął mnie do siebie. - Prędzej ty przylecisz do mnie, zrozpaczony, pierwszym lepszym samolotem i będziesz błagał, abym pojechała z tobą. - Zaśmiałam się.
- W zasadzie... to całkiem możliwe. A jeśli się nie zgodzisz, wcisnę cię w jakąś walizkę i porwę ze sobą. Polecimy na drugi koniec świata, tam cię dopiero przeproszę i choć pewnie mi nie wybaczysz, przywiążę cię do łóżka albo rury w łazience. - Starał się mieć poważny ton, ale na sam koniec na jego twarz wkradł się uśmiech.
- Ha! I tu cię mam. Na lotnisku robią prześwietlenia bagaży. Wyciągną mnie, powiem, że nigdy cię nie widziałam na oczy. I pójdziesz do więzienia. - Pokręcił rozbawiony głową i pocałował mnie.
- A będziesz mnie odwiedzać? - oparł swoje czoło o moje.
- Nie. Tak. Nie wiem. Nie. Może. Tak. - Zaśmiałam się. - Tak. - Potwierdziłam moją oplatankę wcześniejszych słów.
- To mogę tam siedzieć. - Jeszcze raz mnie pocałował i oznajmił, że musimy iść.
Wyjął z kieszeni klucz, otworzył drzwi i równie szybko je zamknął.
- Cholera. Jared z... - wyjrzał przez milimetrową szparkę między ścianą a drzwiami. - Sophie?
- Co? - zmarszczyłam brwi. - Zgaduję że nie przyszli pograć w bilard. - Założyłam ręce na piersi.
Sophie od dłuższego czasu dziwnie się zachowywała, ale nie wypytywałam jej o to, bo i po co?
- Raczej nie. I chyba planują wznowić znajomość sprzed dwóch lat.
- Co było dwa lata temu? - zapytałam.
- Nie wiesz? Kiedyś Sophie u nas nocowała, dwie albo jedną noc, ale dowiedziałem się tylko, że dwa lata temu przespali się ze sobą. Teraz podobno są tylko przyjaciółmi. Te pocałunki chyba temu zaprzeczają, ale co ja tam wiem... - skrzywił się. - Jak wejdą do pokoju, to my wyjdziemy. Mam nadzieję, że nie zamierzają zrobić tego w korytarzu. - Skierował wzrok na mnie i oparł się o biurko.
Wyciągnął do mnie rękę, którą chwyciłam. Podeszłam bliżej niego i pocałowałam go.
- Chyba sobie poszli. - Zauważyłam, choć tak naprawdę nie miałam pojęcia.
Shannon zerknął dyskretnie i skinął głową.
- Chodź. - Szepnął i chwycił mnie za rękę. Szybko zamknął drzwi na klucz i zeszliśmy po schodach do salonu.
***
Leżałam głową na kolanach Shannona. Siedzieliśmy na jakiejś skale, tuż przy wodzie. Plaża była zatłoczona, a Shann zaproponował właśnie to miejsce. Wystarczyło jedno poślizgnięcie i już byłoby się w wodzie. Ale przy Leto czułam się bezpieczna.
Bawiłam się jego ręką, jeździłam opuszkami palców po tatuażu z glifami - co ostatnio robiłam często - i przeglądałam jego bransoletki.
- Chcę tą. - Uśmiechnęłam się słodko i wskazałam bransoletkę z czarnym napisem "I love you Shannon", ale słowo love zastąpiło serce, a odstępy między słowami wyrażały białe koraliki.
- Serio? - zaśmiał się i zaczął ją odwiązywać z ręki. Kiedy już to zrobił, zawiązał na mojej. - W domu mam jeszcze od jakiejś fanki "I wanna have sex with Shannon Leto", chcesz? - poruszył brwiami.
- Kiedy indziej, Shanny. - Powiedziałam rozbawiona. Miałam już na sobie jego bransoletkę, czapkę i okulary. No i zapach, co można zauważyć dopiero po nieco bliższym i dłuższym kontakcie fizycznym. - Wiesz że nazywają nas Shaly? - zaczęłam.
- Wiem, Emma mi powiedziała. Skąd oni wiedzą jak się nazywasz, tak w ogóle? - zdziwił się.
- No cóż. Nie jestem światowej sławy modelką, więc nie mam pojęcia. Sophie mówi, że to przez taką jedną ze studiów. Nie wiem.
- Gdzie idziemy dalej? - zapytał.
- Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. - Tu jest ładnie. - Poczułam jak zdjął z mojej głowy swoją czarną czapkę z literami LA. Założył ją na siebie i zaczął się bawić moimi włosami.
- Jak sobie to wyobrażasz? To wszystko, nas? - zapytał nagle. - Znaczy... Będziemy się tak ukrywać przed Jaredem? Do kiedy? Aż mu przejdzie z tym zauroczeniem do ciebie? Muszę mu ciebie wybić z głowy do ślubu Tomo i Vicki. - Zadawał pytania, ale sam sobie na nie odpowiadał.
Usiadłam po turecku, twarzą do niego i spojrzałam mu w oczy.
- Posłuchaj. Hej, spójrz na mnie. - Chwyciłam jego twarz w dłonie i skierowałam w swoją stronę. - Z tobą mogę się ukrywać nawet jeśli Jared wynająłby agenta federalnego czy coś. Zresztą nawet nie muszę. Nie boję się go.
- Ale ja się boję, że coś ci zrobi. - Splótł palce naszych rąk. - Jared potrafi być cholernie zazdrosny. A jeśli kobieta nie zwraca na niego uwagi, on zrobi wszystko żeby było inaczej. Uwierz mi. Kocham cię i nie chcę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Rozumiesz? - Uniósł brwi do góry.
- Też cię kocham, Shanny. Dziękuję. - Uśmiechnęłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz