Statystyka

8.05.2012

x. Chapter 15 - Zamawiam posadę sędzi łamane na komentator.

- Czemu nie odbierałaś telefonów? David chce nam coś powiedzieć, ale chciał żeby wszyscy byli. - Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Rzeczywiście dzwonił i to nie mało razy.
- Miałam wyciszony telefon. Przepraszam...
- Gdzie byłaś? - zapytał nagle ojciec.
- Umm... W parku.
- Dobra, mogę wam już powiedzieć? - wtrącił David. Wszyscy siedzieli, zdziwiłam się tylko, że nie było Harrego. Annie usiadła obok Davida. - Więc... Bierzemy ślub. - Tata nagle zmienił wyraz twarzy, całkiem przeciwny do mamy. Ta klasnęła w ręce i wyszczerzyła się. Mnie to jakoś nie zdziwiło, ani specjalnie nie zachwyciło. Dołączył do nas Harry, na jego widok ojciec też się nie ucieszył.
- Oraz... jestem w ciąży - wesoło oznajmiła Annie.
Myślałam że dostanę wytrzeszczu oczu, razem z Harrym.
- Ja... Muszę... Chyba pójdę już spać. - Wstałam i wyszłam. Ale nie poszłam do pokoju, tylko wyszłam z domu. Tak, to była kiepska wymówka.
"Co robisz? - A." - wysłałam smsa do Shannona.
"Nudzę się i rozmyślam nad sensem posiadania brata, chcesz wpaść i pomyśleć ze mną? - S.
"Nie głupi pomysł. Akurat swojego znienawidziłam za zapłodnienie znienawidzonej osoby. Niedługo będę (: - A"
"Wejdź od tyłu. Nie ma ochroniarza, a jestem w ogrodzie. - S
."
Kilka minut drogi i już byłam przy ich domu. Jak polecił Shannon, weszłam od tyłu.
Siedział przy brzegu stawu, plecami do mnie.
Po cichu do niego podeszłam, aby mnie nie zauważył.
- Dalej udajemy, czy teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi? - szepnęłam, a gdy się odwrócił uśmiechnęłam się. Usiadłam obok niego. - Znalazłeś ten sens?
- Nie - pokręcił głową. - Co do wcześniejszego pytania, to możemy poudawać do końca dnia. Wytrzymasz ze mną jeszcze cztery godziny?
- Może. Zależy od tego czy będziesz więcej pił - wskazałam na butelkę, którą trzymał w dłoni.
- Nie. Nie lubię dużo pić. Wypiłem tylko jedno. - Odstawił ją na bok.
- A więc nie wiesz, po co komu brat, hm? - oparłam głowę na jego ramieniu.
- Nie mam pojęcia. To chyba jakaś maszyna do denerwowania. - Zaśmiałam się.
- Z ust mi to wyjąłeś - objął mnie ramieniem. - Pokłóciłeś się z Jaredem?
- Taa, ale nie bardzo chcę o nim rozmawiać.

Jared.

Powinieneś go przeprosić, zasłużyłeś sobie, on ma rację... Cały czas tak gadają. W kółko i w kółko.
- Jared, cepie. Przeproś go. Wreszcie ktoś ci wygarnął, bo tak naprawdę to nikt z nas nie miał odwagi tego zrobić. - Taa, bezwzględna Emma.
- Dobra, jak chcecie. Życzcie mi powodzenia... - Kierunek: ogród.
Wyszedłem przez szklane drzwi do ogrodu z podniesioną głową. Szedłem bardzo powoli, bo nie mogłem sobie nawet wyobrazić tego jak go przepraszam. Od czego zacząć?
Gdzie on do cholery jest? Rozejrzałem się i zobaczyłem go jak siedział na trawie przy wodzie.
Nie był sam. No jasne, jak mógłby być? I znowu ten obraz przed oczyma. Roześmiana Alyson, przytulona od mojego brata. Odwróciłem się i znacznie szybszym tempem wparowałem do domu.
- Jak poszło? - spoglądnął na mnie Bennington.
- Kurwa, jak chcesz wiedzieć to sam zobacz. - Zbyt agresywnie Leto. Nie miałem ochoty spędzać z nimi czasu. Wszedłem do pokoju i od razu poszedłem pod prysznic.


Chester podszedł do drzwi i wyjrzał przez szybę.
- Uuu... To o nią poszło? - wskazał osobę z Shannonem.
Prawie wszyscy wstali z siedzeń i dołączyli do Benningtona.
- I o co on jest taki zły? Przecież nic nie robią. On wszystko wyolbrzymia - Tomo jako jedyny nie był zainteresowany "akcją".
- Słyszałeś o co się kłócili? Obojgu się podoba. Czuję, że będzie walka i to krwawa. - Vicki westchnęła.
- Shannon na prowadzeniu - zachichotał Brax. - Zamawiam posadę sędzi łamane na komentator.

Alyson.

To nie do opisania, jaką miałam teraz chęć wpojenia się w jego usta.
Tylko udajemy, zapamiętaj.
- Lubisz Linkin Park, prawda? - Shann przerwał ciszę.
- Tak, co to ma do rzeczy? - zmarszczyłam brwi.
- Właśnie Chester siedzi u nas w domu i popija sobie piwko oglądając mecz. Chcesz go poznać?
- O ile jest kompletnie nawalony to nie bardzo - zaśmiałam się.
- Tak. Właściwie jest. Ale obiecuję, że kiedyś cię z nim zapoznam na trzeźwo - uśmiechnął się do mnie. - Umiesz pływać?
- Jaka zmiana tematu... Tak, bo co?
- Chodź - wstał i podał mi rękę.
Nie byłam pewna co chce teraz zrobić. Nie wrzuci mnie do tego stawu, prawda? Nieśmiało wstałam i złapałam jego rękę. Pociągnął mnie wgłąb "ogrodu". Właściwie wyglądało to jak wielki park.
- Wejdziesz sama, czy mam cię wrzucić tak jak powinienem to zrobić w fontannie? - zaśmiał się, kiedy doszliśmy do basenu.
- Wow, macie nawet basen.
- Taa, mówiłem, że pieniądze dają przyjemności. Wchodzisz?
- Nie mam stroju - wystawiłam mu język.
- Zakładam, że bieliznę masz - zdjął koszulkę, aby zaraz po tym odpiąć pasek od spodni. Obserwowałam go, a po chwili sama ściągnęłam spodnie. Co jak co, ale nie będę przy nim paradować w samym staniku.
Wskoczyłam do basenu w koszulce, taa, trzeba się pochwalić, że się umie pływać.
Chwilę później dołączył do mnie Shann.
- Nie pomyślałam o jednym - zaczęłam się śmiać sama z siebie. - Nie będę miała w czym wrócić do domu.
- Spokojnie, dam ci coś co jest na mnie za małe - uśmiechnął się - A teraz ciesz się chwilą. Kto pierwszy dopłynie do końca basenu?
- Jeśli wygram przefarbujesz się na... dowolny kolor, ale nie brązowy - kusząco się uśmiechnęłam.
- Dobra, to jak ja wygram, ty się przefarbujesz na jakikolwiek oprócz blond. Stoi? - wyciągnął w moją stronę rękę. Uścisnęłam ją.
- Stąd, na trzy. - W dobrej pozycji do startu zaczęłam odliczać - Raz, dwa...
- Trzy! - wypłynął z prędkością godną zawodowego pływaka.
- Ej, oszukujesz! - starałam się go dogonić.
Czułam się obserwowana, ale nie oglądałam się za siebie, ponieważ nie chciałam się żegnać z moimi włosami. Jednak Zwierzak miał całkiem spore prowadzenie. Wreszcie dogoniłam go, ale był w tym dobry.
- Pierwszy! - dotknął palcami kafelek. - Chcę być świadkiem tej pięknej przemiany, kiedy się wybierasz do fryzjera?
- To nie fair, oszukiwałeś.
- Powiedziałaś na trzy? Więc na trzy wystartowałem. Nie widzę tutaj niejasności, nie masz świadków, nie masz dowodów - wystawił mi język.
- Utopię cię, wiesz? - chwyciłam jego głowę i wepchnęłam pod wodę. Po chwili jednak puściłam, czego kiedyś mogę pożałować. - W sumie... Ładnemu we wszystkim ładnie, może rudy?
- Jeszcze się zdzwonimy, chcę przy tym być.
- Lepiej przynieś mi jakieś rzeczy, Shann. - Pchnęłam go do przodu kiedy byliśmy przy drabince.
- Zaraz wracam - pobiegł do domu, a kiedy zniknął za drzwiami wyszłam z basenu.
Wygrzebałam ze spodni telefon i sprawdziłam godzinę. Jeszcze godzinę mogę zostać. Maksymalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz