Dochodziła już siódma, więc zaczęłam się ogarniać. Poprawiłam
tylko włosy, nałożyłam czarną skórzaną kurtkę gdyż pod wieczór zrobiło
się zimno.
Był punktualnie. Dwa razy zatrąbił i wyszłam z domu.
- Długo nie kazałaś czekać - zaczął, kiedy wsiadłam do samochodu.
- To chyba dobrze, prawda?
Uśmiechnął się i pokręcił głową. Wcisnął gaz; połowę drogi przejechaliśmy milcząc, czasami nucąc piosenkę z radia.
- Wiesz... wracając do Shannona...
- Błagam cię, skończ już - przerwałam mu.
- Nie, nie. Masz rację. Nie powinienem się wtrącać, przepraszam. - Spojrzał na mnie.
Najbardziej dziwiło mnie to, że mówił szczerze.
- Okej. - Niepewnie przyjęłam przeprosiny.
***
- Teraz się przygotuj, bo jak tam wejdziesz to kompletnie nie ogarniesz tego co się tam dzieje. Dzielimy garderobę z Paramore, więc będzie ciekawie - uprzedził mnie na wstępie, kiedy staliśmy przy drzwiach garderoby.
Ostrożnie pociągnął za klamkę i pchnął drzwi. Od razu dało się usłyszeć dochodzący stamtąd hałas. Kopnął nogą drzwi, przez co one otworzyły się na oścież, a z góry zleciała woda.
- Niech cię szlag! To było na Josha! - usłyszałam krzyki.
Kiedy weszliśmy do środka, miał rację. Kompletnie tego nie ogarniałam.
Równie ostrożnie jak Jared weszłam do wnętrza, a za nami reszta zespołu.
- Potrzymaj - czerwonowłosa wręczyła mu słoik. Po cholerę? Wzięła coś z małego stolika i dopiero kiedy oddaliła się o jakieś cztery metry, zauważyłam co wzięła. W ręce trzymała procę i celowała, zdaje się w słoik. Albo chciała mieć pretekst żeby Jared dostał w twarz, potem powiedziałaby że celowała w słoik i już. Sprytne.
- Co do... - nie zdążył dokończyć, bo kamień wycelował nieco nad naczynie.
Dokładnie w jego klatkę piersiową.
- Nowa panna? - zaczął Jeremy - gitarzysta basowy Paramore. To zdecydowanie było skierowane do Jareda.
- Co? Aa, nie. Uczennica, można powiedzieć. - Uczennica? Że co, przepraszam? To on mi się doczepił.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było duże i dokładnie wszędzie leżały śmieci. Totalny chaos. Jak mieszkanie z Davidem.
Torbę i wszystko inne położyłam obok kanapy (chyba kanapy).
- Witaj... - podszedł do mnie Jeremy.
- Alyson - podałam rękę, a on ją uścisnął. Podał mi mnóstwo plastikowych kubeczków. Wziął do ręki kij (miotłę?) i dał znak abym rzucała.
Dziwny człowiek, ale czemu nie? Oddalił się ode mnie, ugiął kolana i rzuciłam do niego kubeczkiem. Odbił go; poleciał w stronę drzwi, przez które właśnie przechodził Shannon. Oboje wybuchliśmy śmiechem, kiedy dostał nim w głowę. Niby taka banalna rzecz, a jak cieszy.
Przy tych ludziach nie da się nudzić, mimo, że spędziłam tam jak na razie kilka minut. Zdjęłam kurtkę i kontynuowałam rzucanie.
Nie za każdym razem udało mu się odbić.
- Ej, oszukujesz! - krzyknął na mnie, kiedy rzuciłam dwa kubeczki.
- Nie odbiłeś ani jednego! - po policzkach zaczęły mi lecieć łzy. Złapałam się za brzuch, próbując opanować śmiech.
- Dlaczego tu taki syf?! - krzyknął Tomo wchodząc do garderoby wraz z Vicki, która trzasnęła drzwiami, aby reszta się uciszyła.
- Pedant... - mruknęła Hayley drapiąc się po szyi i unikając jego wzroku.
- Słyszałem - pogroził jej palcem.
- Hej, wyluzuj - Jeremy próbował opanować sytuację.
Shannon.
Słysząc ich kłótnię, wszedłem cicho do garderoby, tak że nikt mnie nie zauważył.
O nie, nie znowu. Lace* i Tomo znowu się kłócili.
Sytuacja między nimi była napięta już od dawna. Kiedyś siostra Mofo - Ivana - spotykała się z Jeremym, ona ubzdurała sobie iż on ją zdradził (co było nie prawdą), a Milicević się na niego uwziął delikatnie mówiąc. Zauważyłem opierającą się łokciem o oparcie kanapy, Alyson. Co ona tu robi? Nie miałem pojęcia, jednak ucieszyłem się na jej widok. Dyskretnie podszedłem do niej i zapytałem co się dzieje.
- Tomo czepia się, że wszędzie leżą śmieci i "śmierdzi jak w burdelu".- Zacytowała go. - Potem przeszli na temat chyba jego siostry i przezywają się nawzajem.
Spostrzegłem, że są niebezpiecznie blisko siebie. Odepchnąłem Milicevica od niego, bo jak na razie tylko ja na to wpadłem. Hayley zrobiła to samo z Lacem.
- Nie wplątuj się teraz w kłopoty. Najlepiej to się do niego nie odzywaj i omijaj go szerokim łukiem. A jeszcze lepiej by było gdybyś wreszcie przestał się zachowywać jak dziecko i zapomniał o tej całej sprawie z Ivaną. - Mówiłem ściszonym głosem, chociaż byliśmy oddaleni od reszty o kilka metrów.
- Zdradził ją, nie mogę o tym tak po prostu zapomnieć.
- Nie zdradził - powstrzymałem się aby nie krzyknąć. - Ona zdradziła jego, potem cię okłamała, a ty jako jej braciszek jesteś kompletnie zaślepiony i robisz wszystko, żeby uprzykrzyć mu życie za coś czego nie zrobił. Jest od ciebie młodszy, a to on zachowuje się dojrzalej. Po prostu przestań wreszcie słuchać tej swojej pustej siostruni i zapomnij o wszystkim, albo po prostu daj się bawić innym. - W tym momencie podeszła do nas Vicki i coś do niego szepnęła.
Zupełnie jakby mnie tam nie było, odeszli.
Odwróciłem się i po raz kolejny dzisiaj podszedłem do Aly. Boże jaki ja jestem żałosny. Dlaczego aż tak mi zależy, żeby chociaż na nią spojrzeć? Żeby wymienić z nią chociażby dwa słowa? No dlaczego, pytam się! Sam siebie nie poznaję. Przy tej krótkiej drodze do niej, gorączkowo myślałem co tym razem od niej chcę.
- Jutrzejsze spotkanie nadal aktualne? - słodko się uśmiechnąłem, na co ona odwzajemniła gest. Uwielbiałem jej uśmiech. Człowieku, ogarnij! Widzisz ją czwarty raz! - Upomniałem się w myślach.
- Jak dla mnie to tak. Chyba, że ty zmieniłeś zdanie?
- Nie, skąd. Nie mógłbym. A więc co tutaj robisz?
- Jared ci nie mówił? Mam nakręcić krótki filmik na zdanie studiów, a że wpadłam na pomysł aby sfilmować was na scenie i wasze relacje po koncercie...
- Och, ciekawe. Chyba coś mi mówił, ale nie jestem pewny czy słuchałem. Ej, a może zapytasz Hayley może się zgodzi żebyś ich też nakręciła? Będzie ciekawiej i dłużej. Zresztą miło by było posłuchać relacji z dwóch perspektyw. Bo może każdy odczuwa coś innego kiedy gra na scenie... - Shann, zwierzaku przystopuj. Ona musi to ogarnąć - skarciłem się. Patrzyła się w pustkę i kiwała delikatnie głową.
- Geniuszu to jest dobre! Wiesz, że o tym nawet nie pomyślałam? - Pierwszy raz chyba ktoś mnie nazwał geniuszem w tym normalnym znaczeniu. Zawsze była tam nutka ironii, miło posłuchać chociaż raz jakiejś odmiany. - Zaraz wrócę - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Alyson.
W tym momencie moja wizja się całkowicie zmieniła. Zaproponowałam Hayley współpracę, a ona z wielkim entuzjazmem się zgodziła.
Shannon, jesteś wielki! Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale na to nie było czasu.
Zza kulis ustawiłam kamerę pod dobrym kątem, aby wszystko wyszło dobrze.
Paramore występowało przed 30 Seconds To Mars, więc udało mi się podczas ich koncertu złapać kilka, a nawet kilkanaście dobrych ujęć.
Po koncercie złapałam jeszcze ich zespół i poprosiłam czy mogliby zdać relacje.
- Kiedy stoisz tam - na scenie - zawsze coś może pójść nie tak. Zawsze jest ta obawa, że pomylisz tekst, perkusista będzie uderzać w talerze tak mocno, że w połowie piosenki połamią mu się pałeczki, stracisz głos, sprzęt się zepsuje, albo po prostu zeżre cię trema. To nie jest tak, że jeśli wystąpiłeś już kilka razy na dużej scenie i następnym razem nie będziesz się bać. Za każdym razem jest trema. Mi na przykład pomaga w tym dobre towarzystwo, dlatego tak dużo rozmawiam z ludźmi nawet nieznajomymi, przed występem. Obecność przyjaciół mnie rozluźnia, wiem że oni będą mnie wspierać nie ważne co się stanie. Wychodzę tam i tracę kontakt z rzeczywistością. Serce bije w rytm muzyki, słowa same lecą z ust. Światła tak mnie oślepiają, że nie widzę większości ludzi, aż mój wzrok się przyzwyczai. Zazwyczaj na początku zamykam oczy i śpiewam, bo wiem że zacznę nie mogę sobie ot tak przerwać w przypływie strachu. Tłum ludzi, który wykrzykuję każdą linijkę napisanej przez nas piosenki to najpiękniejszy dźwięk na świecie. Uwalnia się to niesamowite piękno, i nagle wszystkich ludzi tam zgromadzonych, serca biją w jednym rytmie. Uwielbiam to. Dzięki temu spotkałam każdy rodzaj ludzi. Ludzi, którzy kochają tego samego Boga co ja. Ludzi, którzy go nienawidzą. Ludzi, którzy go nie rozumieją. Ludzi, którzy nie chcą go rozumieć. Ludzi, którzy są na niego wściekli, są smutni z jego powodu, zranieni przez kogoś kto w niego wierzy. I wiecie co sobie uświadomiłam na temat tych wszystkich różnych ludzi? Że szalenie kocham ich wszystkich.**
*Lace - tak mówią na Jeremiego z Paramore.
**cytat Hayley Williams.
Był punktualnie. Dwa razy zatrąbił i wyszłam z domu.
- Długo nie kazałaś czekać - zaczął, kiedy wsiadłam do samochodu.
- To chyba dobrze, prawda?
Uśmiechnął się i pokręcił głową. Wcisnął gaz; połowę drogi przejechaliśmy milcząc, czasami nucąc piosenkę z radia.
- Wiesz... wracając do Shannona...
- Błagam cię, skończ już - przerwałam mu.
- Nie, nie. Masz rację. Nie powinienem się wtrącać, przepraszam. - Spojrzał na mnie.
Najbardziej dziwiło mnie to, że mówił szczerze.
- Okej. - Niepewnie przyjęłam przeprosiny.
***
- Teraz się przygotuj, bo jak tam wejdziesz to kompletnie nie ogarniesz tego co się tam dzieje. Dzielimy garderobę z Paramore, więc będzie ciekawie - uprzedził mnie na wstępie, kiedy staliśmy przy drzwiach garderoby.
Ostrożnie pociągnął za klamkę i pchnął drzwi. Od razu dało się usłyszeć dochodzący stamtąd hałas. Kopnął nogą drzwi, przez co one otworzyły się na oścież, a z góry zleciała woda.
- Niech cię szlag! To było na Josha! - usłyszałam krzyki.
Kiedy weszliśmy do środka, miał rację. Kompletnie tego nie ogarniałam.
Równie ostrożnie jak Jared weszłam do wnętrza, a za nami reszta zespołu.
- Potrzymaj - czerwonowłosa wręczyła mu słoik. Po cholerę? Wzięła coś z małego stolika i dopiero kiedy oddaliła się o jakieś cztery metry, zauważyłam co wzięła. W ręce trzymała procę i celowała, zdaje się w słoik. Albo chciała mieć pretekst żeby Jared dostał w twarz, potem powiedziałaby że celowała w słoik i już. Sprytne.
- Co do... - nie zdążył dokończyć, bo kamień wycelował nieco nad naczynie.
Dokładnie w jego klatkę piersiową.
- Nowa panna? - zaczął Jeremy - gitarzysta basowy Paramore. To zdecydowanie było skierowane do Jareda.
- Co? Aa, nie. Uczennica, można powiedzieć. - Uczennica? Że co, przepraszam? To on mi się doczepił.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było duże i dokładnie wszędzie leżały śmieci. Totalny chaos. Jak mieszkanie z Davidem.
Torbę i wszystko inne położyłam obok kanapy (chyba kanapy).
- Witaj... - podszedł do mnie Jeremy.
- Alyson - podałam rękę, a on ją uścisnął. Podał mi mnóstwo plastikowych kubeczków. Wziął do ręki kij (miotłę?) i dał znak abym rzucała.
Dziwny człowiek, ale czemu nie? Oddalił się ode mnie, ugiął kolana i rzuciłam do niego kubeczkiem. Odbił go; poleciał w stronę drzwi, przez które właśnie przechodził Shannon. Oboje wybuchliśmy śmiechem, kiedy dostał nim w głowę. Niby taka banalna rzecz, a jak cieszy.
Przy tych ludziach nie da się nudzić, mimo, że spędziłam tam jak na razie kilka minut. Zdjęłam kurtkę i kontynuowałam rzucanie.
Nie za każdym razem udało mu się odbić.
- Ej, oszukujesz! - krzyknął na mnie, kiedy rzuciłam dwa kubeczki.
- Nie odbiłeś ani jednego! - po policzkach zaczęły mi lecieć łzy. Złapałam się za brzuch, próbując opanować śmiech.
- Dlaczego tu taki syf?! - krzyknął Tomo wchodząc do garderoby wraz z Vicki, która trzasnęła drzwiami, aby reszta się uciszyła.
- Pedant... - mruknęła Hayley drapiąc się po szyi i unikając jego wzroku.
- Słyszałem - pogroził jej palcem.
- Hej, wyluzuj - Jeremy próbował opanować sytuację.
Shannon.
Słysząc ich kłótnię, wszedłem cicho do garderoby, tak że nikt mnie nie zauważył.
O nie, nie znowu. Lace* i Tomo znowu się kłócili.
Sytuacja między nimi była napięta już od dawna. Kiedyś siostra Mofo - Ivana - spotykała się z Jeremym, ona ubzdurała sobie iż on ją zdradził (co było nie prawdą), a Milicević się na niego uwziął delikatnie mówiąc. Zauważyłem opierającą się łokciem o oparcie kanapy, Alyson. Co ona tu robi? Nie miałem pojęcia, jednak ucieszyłem się na jej widok. Dyskretnie podszedłem do niej i zapytałem co się dzieje.
- Tomo czepia się, że wszędzie leżą śmieci i "śmierdzi jak w burdelu".- Zacytowała go. - Potem przeszli na temat chyba jego siostry i przezywają się nawzajem.
Spostrzegłem, że są niebezpiecznie blisko siebie. Odepchnąłem Milicevica od niego, bo jak na razie tylko ja na to wpadłem. Hayley zrobiła to samo z Lacem.
- Nie wplątuj się teraz w kłopoty. Najlepiej to się do niego nie odzywaj i omijaj go szerokim łukiem. A jeszcze lepiej by było gdybyś wreszcie przestał się zachowywać jak dziecko i zapomniał o tej całej sprawie z Ivaną. - Mówiłem ściszonym głosem, chociaż byliśmy oddaleni od reszty o kilka metrów.
- Zdradził ją, nie mogę o tym tak po prostu zapomnieć.
- Nie zdradził - powstrzymałem się aby nie krzyknąć. - Ona zdradziła jego, potem cię okłamała, a ty jako jej braciszek jesteś kompletnie zaślepiony i robisz wszystko, żeby uprzykrzyć mu życie za coś czego nie zrobił. Jest od ciebie młodszy, a to on zachowuje się dojrzalej. Po prostu przestań wreszcie słuchać tej swojej pustej siostruni i zapomnij o wszystkim, albo po prostu daj się bawić innym. - W tym momencie podeszła do nas Vicki i coś do niego szepnęła.
Zupełnie jakby mnie tam nie było, odeszli.
Odwróciłem się i po raz kolejny dzisiaj podszedłem do Aly. Boże jaki ja jestem żałosny. Dlaczego aż tak mi zależy, żeby chociaż na nią spojrzeć? Żeby wymienić z nią chociażby dwa słowa? No dlaczego, pytam się! Sam siebie nie poznaję. Przy tej krótkiej drodze do niej, gorączkowo myślałem co tym razem od niej chcę.
- Jutrzejsze spotkanie nadal aktualne? - słodko się uśmiechnąłem, na co ona odwzajemniła gest. Uwielbiałem jej uśmiech. Człowieku, ogarnij! Widzisz ją czwarty raz! - Upomniałem się w myślach.
- Jak dla mnie to tak. Chyba, że ty zmieniłeś zdanie?
- Nie, skąd. Nie mógłbym. A więc co tutaj robisz?
- Jared ci nie mówił? Mam nakręcić krótki filmik na zdanie studiów, a że wpadłam na pomysł aby sfilmować was na scenie i wasze relacje po koncercie...
- Och, ciekawe. Chyba coś mi mówił, ale nie jestem pewny czy słuchałem. Ej, a może zapytasz Hayley może się zgodzi żebyś ich też nakręciła? Będzie ciekawiej i dłużej. Zresztą miło by było posłuchać relacji z dwóch perspektyw. Bo może każdy odczuwa coś innego kiedy gra na scenie... - Shann, zwierzaku przystopuj. Ona musi to ogarnąć - skarciłem się. Patrzyła się w pustkę i kiwała delikatnie głową.
- Geniuszu to jest dobre! Wiesz, że o tym nawet nie pomyślałam? - Pierwszy raz chyba ktoś mnie nazwał geniuszem w tym normalnym znaczeniu. Zawsze była tam nutka ironii, miło posłuchać chociaż raz jakiejś odmiany. - Zaraz wrócę - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Alyson.
W tym momencie moja wizja się całkowicie zmieniła. Zaproponowałam Hayley współpracę, a ona z wielkim entuzjazmem się zgodziła.
Shannon, jesteś wielki! Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale na to nie było czasu.
Zza kulis ustawiłam kamerę pod dobrym kątem, aby wszystko wyszło dobrze.
Paramore występowało przed 30 Seconds To Mars, więc udało mi się podczas ich koncertu złapać kilka, a nawet kilkanaście dobrych ujęć.
Po koncercie złapałam jeszcze ich zespół i poprosiłam czy mogliby zdać relacje.
- Kiedy stoisz tam - na scenie - zawsze coś może pójść nie tak. Zawsze jest ta obawa, że pomylisz tekst, perkusista będzie uderzać w talerze tak mocno, że w połowie piosenki połamią mu się pałeczki, stracisz głos, sprzęt się zepsuje, albo po prostu zeżre cię trema. To nie jest tak, że jeśli wystąpiłeś już kilka razy na dużej scenie i następnym razem nie będziesz się bać. Za każdym razem jest trema. Mi na przykład pomaga w tym dobre towarzystwo, dlatego tak dużo rozmawiam z ludźmi nawet nieznajomymi, przed występem. Obecność przyjaciół mnie rozluźnia, wiem że oni będą mnie wspierać nie ważne co się stanie. Wychodzę tam i tracę kontakt z rzeczywistością. Serce bije w rytm muzyki, słowa same lecą z ust. Światła tak mnie oślepiają, że nie widzę większości ludzi, aż mój wzrok się przyzwyczai. Zazwyczaj na początku zamykam oczy i śpiewam, bo wiem że zacznę nie mogę sobie ot tak przerwać w przypływie strachu. Tłum ludzi, który wykrzykuję każdą linijkę napisanej przez nas piosenki to najpiękniejszy dźwięk na świecie. Uwalnia się to niesamowite piękno, i nagle wszystkich ludzi tam zgromadzonych, serca biją w jednym rytmie. Uwielbiam to. Dzięki temu spotkałam każdy rodzaj ludzi. Ludzi, którzy kochają tego samego Boga co ja. Ludzi, którzy go nienawidzą. Ludzi, którzy go nie rozumieją. Ludzi, którzy nie chcą go rozumieć. Ludzi, którzy są na niego wściekli, są smutni z jego powodu, zranieni przez kogoś kto w niego wierzy. I wiecie co sobie uświadomiłam na temat tych wszystkich różnych ludzi? Że szalenie kocham ich wszystkich.**
*Lace - tak mówią na Jeremiego z Paramore.
**cytat Hayley Williams.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz