Statystyka

8.04.2012

o. Chapter 2 - Kręci cię, nie?

Patrzył na mnie jak otępiały.
- A co, nie dosłyszałeś? - zachowałam chłodny ton.
Zignorował to i weszłam do knajpki, w której pracował kolega mojego brata, a za razem mój najepszy przyjaciel. David też tutaj pracuje, ale najwyraźniej miał wolne. Usiadłam przy barze.
Kątem oka zobaczyłam jak Leto z kimś rozmawia przed szklanymi drzwiami. Podali sobie ręce. Był to brunet tego samego wzrostu co Jared. Nosił na nosie ciemne okulary przeciwsłoneczne, które poprawił prawą ręką. Na niej dostrzegłam mnóstwo kolorowych bransoletek. W drugiej dłoni trzymał butelkę do połowy pełną, zdaje się po Sprite. W tej samej chwili nabrałam ochoty napić się czegoś.
Odwróciło kilka stopni głowę w moją stronę, a ja natychmiast przeniosłam spojrzenie na Harrego, oczekującego aż coś wybiorę. Olałam go i nie mogłam się powstrzymać żeby nie sprawdzić
czy owy brunet nadal tam jest. O dziwo, wciąż się na mnie patrzył, ale z innego punktu. Otóż przesiedli się na ławkę tuż naprzeciwko szklanych drzwi. Delikatnie uniósł lewy kącik ust, przez co wyglądał uroczo i to bardzo.
Odwzajemniłam uśmiech; poczułam jak pieką mnie policzki. Cholera! Zarumieniłam się!
- Noo, przystojny nawet - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się w stronę Harrego, który cierpliwie czekał aż się ocknę. - A teraz kiedy jesteś już wśród żywych, powiedz łaskawie co byś zjadła - powiedział biorąc mokrą szklankę i zaczął ją zwinnym ruchem wycierać białą szmatką.
- Harry, ile razy mam ci mówić, że masz mnie nigdy nie wyrywać z zamyślenia?
- Przepaszam. - Uśmiechnął się słodko. - Zamówisz coś, czy nie? - uśmiechnął się.
- Wybaczam. Daj mi... może być jakaś sałatka i Sprite. I coś dla Davida.
- Ekhym, "daj mi"? Może jakieś proszę? Pewnie później jeszcze nawet nie podziękujesz...
- Już! - podniosłam głos. Spojrzał na mnie z udawanym przerażeniem i odwrócił się tanecznym krokiem podśpiewując piosenkę lecącą w radiu.
- Bez mięsa? - zawołał. Skinęłam głową i zaczął coś kreślić.
- I'm getting here, Don't care where I have to run - zaczął śpiewać naprawdę głośno. To był jego ulubiony fragment.
Uwielbiał tę piosenkę Maroon 5, Misery. Zresztą ja też. To był nasz hit kiedy byliśmy wszyscy na wakacjach.
Kiedy niósł moje śniadanie miałam szczerą nadzieję, że się wywróci. Jednak doszedł cało i postawił jedzenie przede mną. Nastawił policzek i wskazał palcem miejsce gdzie prawdopodobnie miałam złożyć pocałunek.
- Why do you do what you do to me? - Zaśpiewałam. Zrobił minę zbitego psa, jednak to mnie nigdy nie ruszało.
- I am in misery... - wyszeptał w rytm wciąż ciągnącej się piosenki. - Dobra, nie będziemy musicalu odwalać. Gadaj co u ciebie i kim jest ten przystojniak?
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Wiesz, czasami mam wrażenie, że jesteś gejem - powiedziałam i wzięłam do buzi sałatkę. Harry teatralnie westchnął słodko.
- Dobra muszę ci to powiedzieć, bo nie wytrzymam! - prawie krzyknął.W jego głosie można było wyczuć sztuczną ekscytację. - Ale musisz przyrzekać, że nikomu nie powiesz, a szczególnie twojemu bratu - skinęłam na potwierdzenie - No bo... Ostatnio jak wiesz byłem w Luizjanie i tylko po to by... kupić pierścionek dla Davida! - uśmiechnął się szeroko.
Szczękami opadła. Harry jest gejem?! Nie może być... Przecież kochał się we mnie kilka lat temu...
- Żartowałem! - wybuchł śmiechem, a ja się zaczęłam krztusić. - I nigdy nie mów, że jestem gejem - uprzedził mnie.
Po jakimś czasie do knajpy wszedł Leto i jego kolega. Jared usiadł obok mnie. Nie wiem czemu, ale cholernie żałowałam, że ten drugi facet nie usiadł na jego miejscu.
Poprosiłam Harrego jeszcze o coś dla Davida i zapłaciłam. Kiedy zjadłam, Harry zabrał mój talerzyk z dezaprobatą kręcąc głową i pieprząc znowu coś o braku podziękowania.
- Och, zamknij się, albo zdradzę Davidowi o twoich planach - zagroziłam, ale zaraz potem na moją twarz wpełzł uśmiech. 
- Nie ośmielisz się! - starał się utrzymać powagę, ale chwilę później również głośno się zaśmiał.
- Tak często o nim mówisz, że to chyba jednak twój chłopak - wtrącił się Jared z głupim uśmiechem na twarzy. Harry znów wybuchnął śmiechem. Przerzucił szmatkę przez ramię i podszedł do innego klienta. - A może to on? - szepnął do mnie wskazując skinięciem głowy przyjaciela. - Przystojny, wysoki, umięśniony blondyn... Chyba długo się znacie, co? I jeszcze jak na ciebie patrzy...
- Przeginasz. Co cię to obchodzi? Słuchaj ja tak naprawdę nie mam pojęcia kim ty jesteś, a ty nie masz pojęcia kim ja jestem, więc daj mi spokój! To naprawdę niegrzeczne wpieprzać się w czyjeś życie prywatne po jakiejś godzinie znajomości... - po raz kolejny dzisiaj zadzwonił mój telefon. Po raz kolejny był to Dave.
- Zaraz będę! - krzyknęłam poddenerwowana i rozłączyłam się bez pożegnania. Chwyciłam reklamówkę zjedzeniem dla Davida i zsunęłam się z krzesła.
Harry pomachał mi na pożegnanie, a ja kiwnęłam głową w odpowiedzi. Pchnęłam szklane drzwi i zaczerpnęłam świeżego powietrza.
- Jak mam ci pomóc skoro stale ode mnie uciekasz, aniele? - zawołał za mną. Pożałowałam, że nie założyłam słuchawek mimo, iż rozważałam taką opcję.
- Nie potrzebuję twojej pomocy.
- Gdyby nie ja nie wiedziałabyś, co masz zrobić. Wiesz, że masz dwa tygodnie na ten film? - głośno westchnęłam.
- A kim ty jesteś, żebyś miał mi pomagać? Bo chyba gdybyś był jakimś znanym reżyserem, chyba wiedziałabym kim jesteś? A więc kim? - podeszłam do niego z założonymi rękoma.
- O mój Boże, jakie ty masz oczy - uśmiechnął się.
- Och... Nie ważne. Cześć - odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam w stronę samochodu. Podbiegł do mnie i wręczył mi jakąś karteczkę.
Nawet na nią nie spojrzałam i wsiadłam do samochodu. Do radia włożyłam najnowszą płytę My Chemical Romance i pojechałam do domu.

***

Przekręciłam klucz w zamku i ogarnęło mnie nagłe ciepło napływające z wnętrza domu. Brat rzucił się na mnie jak lew na dziczyznę i wyrwał mi reklamówkę z jedzeniem pożerając jej zawartość.
Ominęłam go i poszłam do swojej sypialni. Rzuciłam się na łóżko, mimo, że było dosyć wcześnie - ja byłam wyczerpana.
Nie wiem czy to przez Jareda, który łaził za mną krok w krok. A może przez ten uroczy uśmiech jego kolegi? To mi się chyba najbardziej podobało w ciągu tego dnia. Ale on jeszcze nie minął.
- Aly! - David zawołał mnie i z niechęcią wstałam z łóżka. Przekroczyłam próg mojego pokoju i weszłam do salonu. Na środku niego stał wyszczerzony Jared.
- Co ty tu robisz? Nawet we własnym domu musisz mnie prześladować? - usiadłam na fotelu. Spojrzałam przelotnie na brata, który paradował bez koszulki. Odkryłam, że właśnie na niej siedzę.
Usiadł naprzeciwko, starając się utrzymać kontakt wzrokowy.
- Pytasz kim jestem, okej proszę. Wiesz dlaczego się zdziwiłem kiedy usłyszałem twoje nazwisko? Otóż mam przyjaciela o takim samym, z którym gram, a raczej grałem w zespole. Nie wiem czy jesteś z nim spokrewniona, ale chyba nie. Pewnie myślisz "Gra w zespole, to jak on do cholery może mi pomóc?". No właśnie, jestem jego wokalistą i reżyseruję wszystkie teledyski naszej grupy. - Siedzieliśmy tak w milczeniu przez krótką chwilę, aż wreszcie coś mi się skojarzyło.
- Tim? Tim Kelleher? - zapytałam. Przytaknął, kiwnięciem głowy. - Jesteś z My Darling Murder?
- Nie - zaśmiał się - To już jego stara historia. 30 Seconds To Mars, mówi ci to coś?
- Nic, a nic.
- Ale Harry zna - wtrącił David. Zerknęłam na niego. Siedział na blacie, do połowy goły i pożerał sałatkę. - Chyba był ostatnio na waszym koncercie...
- A dlaczego wybrałeś akurat mnie? Miałeś tam całą salę panienek do zaliczenia, a mimo to wybrałeś mnie. Dlaczego?
- Masz potencjał, to widać. Miller chyba nawet mówił mi raz czy dwa o tobie. Pomyślałem, że z tak kreatywną osobą będzie się fajnie współpracowało - czy on miał odpowiedź na wszystko?
- Uprzedzam, że nie jestem kimś, kto za wszelką cenę przespałby się z wielką gwiazdeczką. Więc nawet nie próbuj ze mną flirtować - ostrzegłam go. Uniósł ręce w geście poddawczym. - Kim był twój przyjaciel? - zapytałam, chociaż nawet nie wiem czemu.
- Mój brat. Kręci cię, nie? - szarmancko się uśmiechnął, a ja mu posłałam ostrzegawcze spojrzenie.
- Nie wyglądacie na braci - stwierdziłam.
- Dlaczego? 
- On jest przystojniejszy - Zrobił minę jakbym go właśnie uderzyła z pięści w żołądek.
- To był cios po niżej pasa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz